sobota, 20 lutego 2016

O WALENTYNKACH, PO WALENTYNKACH


Hej!
14 luty to dla niektórych wyjątkowa data. Sklepy pękają w szwach od serduszkowych gadżetów a na witrynach dominuje mocna czerwień. Kolejki do kwiaciarni nie mają końca, stoliki w restauracjach już dawno zostały zarezerwowane...
Dlaczego wybrałam temat Walentynek tydzień po serduszkowej dacie? Celowo. Chcę się bowiem przyjrzeć Dniu Zakochanych trzeźwym okiem, nie będąc omamiona czerwonymi serduchami na sklepowych witrynach.

Odrobina historii
Tak naprawdę to Walentynki obchodzono zawsze. Już w starożytnym Rzymie właśnie w drugim miesiącu kalendarzowym obchodzono święto zwane Luperkaliami. Sławiono wtedy boginię kobiet, Junonę i Pana (Fauna) boga przyrody. Dodatkowo, praktykowano zabawę która polegała na losowaniu z urny imienia wybranki serca. Brzmi znajomo? :)
W średniowieczu święto to rozpowszechniło się początkowo na Europę Zachodnią i Południową a później dopiero na pozostałe, barbarzyńskie części kontynentu.

Święty Walenty
Mało wiemy o patronie zakochanych z racji, że zachowało się bardzo mało źródeł historycznych o nim traktujących. Święty Walenty żył w Cesarstwie Rzymskim, w III wieku. Nie dość, że był duchownym to jeszcze dodatkowo był z wykształcenia lekarzem. 
Zachowała się piękna legenda o losach Walentego: Cesarz (Klaudiusz II Gocki, dla dociekliwych ;) ) zabronił młodym mężczyznom zawierania małżeństw twierdząc, że bardziej wartościowi są żołnierze nie mający rodzin. W czasie służby nic ich nie rozprasza, a i po śmierci takiego legionisty nie trzeba wypłacać rodzinie należnych im pieniędzy.
Mimo zakazu, Walenty cały czas udzielał ślubów i błogosławił pary. Gdy dowiedział się o tym Cesarz, wydał nakaz aresztowania nieposłusznego duchownego i niestety, Walenty został wtrącony do celi. Przebywając w więzieniu, mężczyzna zakochał się bez pamięci w córce pilnującego go strażnika. Miłość była tak szczera i silna, że ponoć dziewczyna, będąca wcześniej niewidomą, cudownie odzyskała wzrok.
W międzyczasie, rozzłoszczony Cesarz podpisał wyrok na Walentego: śmierć. Datę ustalono na 14 lutego. Zrezygnowany Walenty, akceptując nieuchronny koniec, w przeddzień swojej egzekucji, napisał do ukochanej przepiękny list miłosny i podpisał go swoim imieniem: "Od Twojego Walentego".
Walenty został patronem zakochanych i mało kto wie, że Święty jest również patronem osób chorych psychicznie.

Serca, serducha, serduszka
Na ten jeden dzień w roku, kwiaciarnie zamawiają tony czerwonych róż i tulipanów a supermarkety zacierają rączki na myśl o zysku ze sprzedaży bombonierek. Na rynku dostępnych jest masa wariantów prezentowych... Ale czy faktyczni o to chodzi? Czy rzeczywiście to święto polega na wręczaniu sobie bukietu i czekoladek?
Moim zdaniem Walentynki są troszeczkę... wymuszone. Już tłumaczę o co mi chodzi - w kalendarzu 14 lutego jest wyraźnie zaznaczony, w mediach dużo się o Walentynkach mówi, sklepy na czerwono... to poniekąd wymusza na zakochanych celebrowanie tego dnia w dosyć oklepany sposób. Stąd wszystko tego dnia wydaje mi się być sztuczne. Sztuczne uśmiechy, wymuszone pocałunki i wyznania miłości. No i oczywiście bukiet i czekoladki.
Pomyślicie pewnie: "No tak, samotna desperatka psioczy bo w Walentynki siedziała w domu sama i oglądała Pamiętnik Bridget Jones". Nic bardziej mylnego ;)

Jak ja spędziłam Walentynki?
Spokojnie. Początek: leniwa pobudka, śniadanie. Potem długi spacer. Z dala od restauracji, galerii handlowych, kin i teatrów. Spędziłam je dużo rozmawiając z Ukochanym. Zjedliśmy zwyczajny obiad. Żadne z nas nie kupiło sobie prezentów. I chociaż pogoda była kapryśna i ostatecznie zmarzłam jak rzadko kiedy, nawet nie pomyślałam o tym, by wejść do jakiegoś sklepu. A potem? Powrót do ciepłego mieszkanka, rozgrzewająca herbata i znów rozmowa. Niewymuszone uśmiechy i zwykłe, proste ale mające wyjątkowy wydźwięk "Kocham cię".
I to jest właśnie to, co kocham. Mimo serduszkowego szaleństwa spędziłam ten dzień jak każdy inny. Walentynki może i mają swoją magię, ale mnie ona nie rusza. 
A dlaczego? 
Bo jak się kocha, to kocha się cały rok a nie tylko 14 lutego :)