wtorek, 26 stycznia 2016

SESJA - JAK PRZETRWAĆ I NIE ZWARIOWAĆ


Hej!
I niestety - nastał czas końca semestru. Wielkimi krokami zbliża się SESJA. Jak przetrwać? Jak nie zwariować od nadmiaru nauki (czasem się zdarza :) )? I przede wszystkim jak wszystko rozplanować, żeby mieć czas na naukę bez zarywania nocy?

Nie taki diabeł straszny...
Jeżeli jesteś na pierwszym roku i zbliżająca się sesja egzaminacyjna będzie twoją pierwszą w życiu, to po pierwsze - NIE PANIKUJ!
Być może usłyszałeś od studentów z wyższych roczników, że jest koszmarnie. Że to jeden wielki potok łez, przekleństw, modlitw i nieustająco spadających ściętych głów. Otóż nie! A przynajmniej wcale tak nie musi być!

Dlaczego wszystko jest 'na raz'? To niesprawiedliwe! 
Ha, wiele razy spotkałam się z takimi słowami. Cóż... Jest w nich trochę prawdy, faktycznie około tydzień przeznaczony na sesję jest bardzo męczący i często kończy się na tym, że jedne przedmioty zdajemy śpiewająco, a inne gorzej bo odpuściliśmy naukę.
Sesja to nic innego jak cykl egzaminów, które musimy zdać by przepuszczono nas na kolejne półrocze. A że taki boom egzaminowy trafia się raz na pół roku... No cóż. Tak już jest i trzeba się do tego przyzwyczaić. Z drugiej strony, wolelibyście co tydzień pisać z przedmiotów megaciężkie kolosy? Ja z pewnością nie, chociaż zdarzało się, że wykładowca dawał popalić nie tylko w sesji ale też i w ciągu semestru.
No i najlepiej wybrać się na tzw. zerówkę - czyli termin zerowy, przed sesją. To sprawi, że rozładujecie napięty grafik i będziecie mogli na luzie nauczyć się na wszystko.

Jedni przejdą dalej, inni wylecą - o tzw. przesiewie.
Niestety, tak już jest sesja skonstruowana, że jedni wytrwają w boju, ucząc się z dniami i nocami, i zdobywając tym samym rangę "No Life'a" a drudzy obleją i po prostu wylecą. Próg na studiach jest podniesiony wysoko i tylko najlepsi (albo farciarze ;) ) przejdą dalej. Czemu tak jest? Bo studia, jakby nie patrzeć są dla tych, którzy mają zadatki na naukowca. Nie lubię szufladkować ludzi, ale tak już jest - jeden ma predyspozycje do pracy umysłowej, inny do fizycznej (i dobrze, bo jakaś proporcja musi być ;) ).
Efekt jest taki: na studia przychodzi 100 osób, po pierwszej sesji zostaje 70, po drugiej 50 i tak dalej i tak dalej... I zostaje mała liczba 'tych najlepszych' - zaprawionych w boju. A uwierzcie, wcale nie jest tak ciężko należeć do ich grona ;)

Dekalog studenta, 5 cnót dobrego studenta...
Nie ma czegoś takiego jak 'cnoty potrzebne do zaliczenia sesji', czy 'dekalog sukcesu'. Każdy podchodzi do tego indywidualnie, każdy ma własny sposób na zaliczenie... Ale może kilka moich wskazówek pomoże się ogarnąć :)
1. Spokój - jak już wspomniałam, zero paniki. Wyjdzie nam to tylko na dobre.
2. Organizacja - załóż kalendarz, notes, zeszyt w którym nie dość, że zapiszesz terminy egzaminów, to jeszcze zanotujesz konkretnie którego dnia będziesz się uczył. Noce pozostaw na sen, ustal też przerwy na relaks (spotkania ze znajomymi, oglądanie TV itp.) I trzymaj się ustalonych przez siebie terminów!
3. Wytrzymałość - najlepszym lekarstwem jest sen. Nie inwestuj w leki, w energetyki bo tylko zepsujesz sobie zdrowie. Lepiej porządnie się wyspać. Jak znaleźć na to czas? Patrz punkt wyżej ;) Wierz mi, o wiele lepiej w oczach wykładowcy prezentuje się student wyspany i uśmiechnięty, niż ledwo żywy z workami pod oczami.

  Przykładowy kalendarzyk:
7 grzechów głównych studenta
O co chodzi? O robienie wszystkiego co nie jest związane z nauką. O tak, studenci to eksperci od wyszukiwania sobie zadań innych niż nauka. Mimo, że posiedzenie nad książka wcale aż tak nie boli.
Nie wiem, czy tych grzechów jest siedem, czy może więcej lub mniej. Ja uznaję 7 ;)
1. Seriale - najgorszy grzech ;) Oglądalność seriali wzrasta na początku lutego i podobne w czerwcu. Dlaczego? Bo podręcznik jest nudny a ja przecież muszę dowiedzieć się czy bohater przeżył/ rozwiązał zagadkę... A serial przecież poczeka. A sesja nie.
2. Gry komputerowe - zaraz usiądę do nauki tylko level wbiję. No i z godziny 9.00 rano robi się nagle 21.00. Ups? Nie ups. Podziękuj za niezdany egzamin swojej postaci w grze i sobie samemu.
3. Wyjścia z kumplami 'niestudentami' - niestudiujący nie zrozumie, że raz na pół roku po prostu nie możesz wyjść do kina. A może rozumie, ale po prostu cię kusi? Od ciebie zależy, czy zerwiesz jabłuszko ;)
4. Sprzątanie - oczywiście, jest ważne. Ale nie tuż przed sesją, albo w trakcie i nie szorowanie podłóg szczoteczką do zębów albo mycie sufitu. Nikt nie lubi żyć w brudzie...ale kotki kurzu cierpliwie poczekają jak przeznaczysz dwa dni na naukę ;)
5. Facebook/ Instagram/ Snapchat - czyli wszystkie portale społecznościowe. Siedzisz nad książką a tu nagle 'plum' (odgłos messengera), patrzysz w ekranik... Oderwałeś się i już prawdopodobnie nie wrócisz o czytania. Albo inaczej - wrócisz, ale będziesz czytał non stop jedną linijkę, albo co gorsza - przeczytasz rozdział i kompletnie nie będziesz wiedział o czym on był.
6. Jedzenie - w trakcie sesji nie potrzebujesz jeść ponad normę. I dlatego zostaw w spokoju te listy z przepisami, nie bierz się za eksperymentowanie w kuchni z nowymi smakami, nie baw się w cukiernika. To strata czasu. Przynajmniej w sesji.
7. Zazdrość - kolega lepiej zdał ostatni egzamin? Koleżanka ma lepsze notatki? Nikt nie bronił ci notować, nikt nie bronił się nauczyć. Więc teraz nie zazdrość, nie myśl o tym dniami i nocami. Przeznacz ten czas na naukę lub relaks (to ostatnie oczywiście z umiarem ;) )


Przychodzi ten dzień...
O matko, egzamin, a ja nie umiem, gdzie te głupie notatki, muszę iść kupić kawę, albo lepiej energetyka, jestem głodna ale nie zjem nic bo zwymiotuję, głowa mnie boli, a ta kolejka przed salą coraz krótsza, zaraz ja a nic nie umiem... 
I po co te nerwy? Wiadomo, każdy się stresuje. Ale jak dowalisz swojemu i tak przemęczonemu mózgowi miliard 'problemów' które są w zasadzie nieistotne... To trochę tak jakbyś strzelił sobie w stopę.
Przyjedź lub przyjdź na uczelnię wcześniej. Powtórz sobie to, czego się nauczyłeś, poczytaj notatki. Będzie dobrze, nawet najgorszy wykładowca pozostaje nadal człowiekiem więc nie wyrosną mu nagle kolce na głowie i nie rzuci się na ciebie z pazurami.

Egzamin
W wielu wypadkach ratował mnie słowotok. Dostawałam pytanie i nagle, dosłownie jakby ktoś odkręcił niewidzialny kran, zaczęłam 'wylewać' z siebie wszystko co wiedziałam. Ale ale! Nie chodzi o lanie wody. Trzeba mówić mądrze i na temat. 
Wykładowca zazwyczaj w takich sytuacjach przerywał mi mówiąc "Wiem, że pani to wszystko wie" i wstawiał ładną ocenę.
Ale nie we wszystkich przypadkach to się sprawdzi. Ratunkiem jest dla nas wiedza i oczytanie, spokój i śmiałość (siedzenie cicho 'bo jest się nieśmiałym' absolutnie się nie sprawdza).

Jak uniknąć ciężkich pytań?
Po pierwsze - nie zaczynaj gadać o tym o czym masz nikłe pojęcie. W wypadku historii - jeżeli nie znam jakiejś daty, to nie próbuję na siłę wygrzebać jej z pamięci tylko zręcznie przechodzę do kolejnego zdania/tematu.
Po drugie - półrocze poprzedzające sesję jest po to byś zdobył opinię. Zgłaszaj się na zajęciach (aktywność), rób prezentacje, nie spóźniaj się, utrzymuj nienaganną frekwencję. To wszystko jest bardzo ważne. Przykład miałam nie tak dawno, na jednym z cięższych egzaminów - dziewczyna która olewała zajęcia, spóźniała się i jeszcze wykłócała się z wykładowcą po prostu oblała.

Na koniec - Weźcie pod uwagę moje rady. Wiem, że nie jestem jakimś guru ale ja staram się działać wg właśnie powyższych zasad i zawsze wychodzę na prostą.

Pozostaje mi więc trzymać za Was kciuki! Nie dajcie się sesji!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz